poniedziałek, 20 stycznia 2014

Mourinho masowego rażenia


Wprawdzie ciągle się asekuruje mówiąc, że to szejkowie z City są faworytami do wygrania ligi, a on przecież dopiero co przyszedł i ma młody zespół jeszcze do wygrywania niegotowy. Znamy się jednak od lat, nie damy się już na to nabrać – trener Chelsea gra bez przerwy, nie potrzeba mu nawet meczu, wystarczą konferencje prasowe, na których uprawia swoje psychologiczne wojenki. Zrzuca presję na Pellegriniego, a sam robi to, do czego jest stworzony – idzie na mistrza. Bez sentymentów i patrzenia na koszty – idzie w imponującym stylu.

Potrafi jego zespół zagrać wszystko. Z przeciętniakami gra często też niby przeciętnie, nudno, wymęcza niejednokrotnie minimalne zwycięstwa. Ktoś powie – słaba Chelsea, a powiedzieć powinien: Chelsea wyrachowana, chłodna i cyniczna. Wkłada dokładnie tyle wysiłku, ile potrzeba do regularnego ciułania punktów w meczach do zapomnienia. Dokładnie tak, jak przez lata robił to Alex Ferguson.

Energię, przede wszystkim tą psychiczną, kumulują londyńczycy na mecze wagi ciężkiej. Nie przegrali z nikim z czołówki. Wyjazdy na Old Trafford i Emirates? Spokojne 0:0. Tottenham na White Hart Lane? 1:1. Jedzie Mourinho na obce tereny nie tyle po to, by nie przegrywać (choć nie przegrywa), ile po to, by frustrować konkurencję nie dając jej wygranych nad samym sobą. Nie dawać poczucia siły, pewności siebie, a raczej tą pewność regularnie zachwiewać.

A u siebie? Liverpool 2:1. Manchester City 2:1. Manchester United 3:1. Czyli odwrotnie – robi to, czego konkurencja nie potrafi, wygrywa na własnych salonach szlagiery. Zyskując przy tym poczucie siły, wlewając we własnych graczy pewność siebie i, znów, odbiera to konkurencji. Nie potraficie nas pokonać na własnych trawach, nie umiecie nawet zremisować u mnie.. Zwłaszcza ostatni pojedynek z drużyną Moysa był symboliczny: zagrał Manchester jeden z lepszych meczów w sezonie, być może najlepszy na wyjeździe, a i tak przegrał wyraźnie. Poniżająca bezsilność.

Imponuje zespół Mou reakcjami na wydarzenia. Przegrywał z Liverpoolem od samego początku, to zagrał najlepszą połówkę w sezonie, i na przerwę schodził prowadząc 2:1. Potem kontrolował już przebieg meczu, tak, jak i kontrolował ten z United od początku. Co z tego, że chłopcy Moysa dokazywali przez chwilę, im bezczelniej i odważniej poczynali sobie, tym bardziej nieuchronne wydawały się wychowawcze klapsy. I dostali trzy, nie wiedząc za bardzo, kiedy i jak. I znów profesor schował się w cieniu i cierpliwie dawał się wyszumieć nieborakom.

Tak, Chelsea pod batutą dyrygenta Mourinho jest jak wszystko potrafiąca zagrać orkiestra. Kiedy trzeba – zakapiorsko broni, kiedy trzeba – z furią atakuje. Zmienia styl w zależności do meczu, ale i w środku pojedynczej gry, przejścia między jednym nastawieniem, a drugim są tak szybkie i płynne, że rywal nie jest w stanie w porę się połapać, ani przegrupować. Wszystko wedle planu dyrygenta, który projektuje sobie mecz jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, a ten zazwyczaj rozgrywa się według jego scenariusza.

Nawet ludzi dobiera sobie w zależności od potrzeb. Jak na bitwy najcięższe potrzebuje cyngla, któremu ręka (noga) nie zadrży przy egzekucji, to bierze zaprawionego w takich bojach Eto’o. Ten trafia Manchester trzy razy, trafia też rozstrzygająco Liverpool. W spokojniejszych potyczkach możesz sobie odpocząć, usiąść na ławce, szykuj się na następne zwarcia na szczycie, tam będziesz potrzebny. W międzyczasie odkurzamy Torresa, piękniejącego zresztą pod Mourinho z dnia na dzień.

Rotuje składem trener ochoczo, a skład ma pęczniejący od talentów. Głęboko w rezerwie jest jeszcze, podobno znakomicie pracujący na treningach, Demba Ba. W środku pola nie da się pomieścić wszystkich technicznych cudów natury, obrona też imponuje. Kto jednak pod komendę trenera się nie nadaje, ten bezwzględnie jest odsuwany, choćby był to zjawiskowy Juan Mata, który wymyślił w zeszłym sezonie zatrzęsienie asyst. Nie pasował mu Romeo Lukaku, to odesłał Belga na wypożyczenie do Evertonu (o tym, czy był to błąd, zdecydują wyniki Chelsea).

Na transferowych rynku też Portugalczyk działa nie licząc się z kosztami. Zakontraktował wspomnianego wcześniej Eto'o. Przelicytował – i upokorzył tym samym – Tottenham, już ugadany z bajecznym Willianem. Właśnie za 25 mln € odkupił z Benfiki Matica, sprzedanego wcześniej za 5… Wszystko po to, by wygrywać. Natychmiast.

Oczywiście Chelsea, jak każdemu, zdarzyły się porażki, ale wielkość drużyny poznaje się po tym, że swoich porażek właściwie nie zauważa. Przegrali The Blues dwa razy w Lidze Mistrzów z Basel? Co z tego – i tak wyszli z pierwszego miejsca w grupie. Zdarzyło się im potknąć w lidze? Co z tego – mają tylko dwa punkty straty do Arsenalu, grającego najlepszy sezon od lat, i tylko punkt do fantastycznego Manchesteru City. I wygodną, do ataku samego szczytu pod koniec sezonu, pozycję w cieniu, tuż za liderami, których może, według jednej z teorii, dodatkowo obciążać presja bronienia, co kolejkę, fotelu lidera.

Odpadł z Pucharu Ligi? To najmniej ważna rozgrywka w kraju, dla wielu do zlikwidowania, żeby odciążyć przepełniony kalendarz. Przegrał w Superpucharze Europy? To była ledwie przystawka do sezonu, jeden z pierwszych jego meczów, zresztą fantastyczny, przegrany dopiero po karnych, do których Bayern doprowadził w ostatniej minucie dogrywki.

Wyniki Mourinho imponują tym bardziej, iż Portugalczyk przyzwyczajał do sukcesów, ale głównie w drugim sezonie pracy. W pierwszym zazwyczaj robił porządek w klubie, na każdej płaszczyźnie – od koloru szczotki, którą myją szatnie sprzątaczki, przez fryzurę klubowego kucharza, po Ipodową biblioteczkę muzyczną swoich graczy. Dopiero jak poukładał spraw po swojemu – zabierał się za konkretne wygrywanie.        

W swoim drugim romansie z Chelsea Mou imponuje od początku. Może dlatego, że nie wchodził do całkiem nieznanej sobie drużyny. Z właścicielem już mieli okazję się poznać (z dobrej i złej strony), ze starą gwardią nie tylko się zna, ale i lubi (Cech, Terry, Lampard). Mimo, że ciągle się asekuruje, że – jak zapewnia – zespół jest cały czas w trakcie budowy i pojmowania jego wizji to aż strach pomyśleć, co będzie, jak już się zbuduje i wizję pojmie.    

19 komentarzy :

  1. Pogubiła Chelsea troch pkt. z początkiem sezonu a nie jetem w stanie sobie wyobrazić że pogubi je w fazie kolejnej. Faworyt na mistrza zwłaszcza ze różnica miedzy nim a Pelegrinim jest taka ze on smak mistrzostwa w Anglii juz zna a Pelegrini debiutuje. Mou w debiucie mistrzostwa nie zdobył. Fenomenalny sezon, Anglia nas poprostu rozpieszcza. Swietną informacja dla układu sił w pierwszej czwórce jest kolejne zwyciestwo Totenhamu i walka o LM. Everton opada z sił co zresztą zrozumiałe ma świetną ekipe ale krótką, ciężko im się mierzyć w całości seonu nawet z sąsiadem z za miedzy, wyraźnie ławka odstaje. Sezonie trwaj. Wszystko zweryfikują torpedy miedzy sobą zwłaszcza ze wala wszsytkich słabszych regularnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie jeszcze łazi po łbie ciągle taka myśl, że decydująca może być Liga Mistrzów. Paradoksalnie - kto odpadnie za chwilę, może wyrosnąć na kandydata do mistrza, bo zostanie tylko krajowe podwórko. CL wycieńcza, bo wiosną leją się już tylko najsilniejsi. Kto więc wylosował najgorzej (w Europie) może wylosował jednocześnie najlepiej (dla sprawy lokalnej). Arsenal zyskuje przewagę? ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam dziwne przeczucie ze Arsenal skrobnie ten pierd... Bayern. Pep gdzieś musi sie potknąć jak nie to co, powtórka sezonu z 6 trofeami, nie wierze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma już mowy o 6 trofeach bo z BVB na początku przegrali jakiś puchar czy coś tam

      Usuń
  4. Może i się potknie, ale czy na Arsenalu? Jeszcze trudniej uwierzyć. Chociaż.. ;)
    Ps. Jedno jest pewne - wiosna będzie przekozak. W LM. W Anglii. W Hiszpanii. Aha, no i u nas - jak już te punkty podzielą ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie przeczytałem ze Artur Borysiuk został wypożyczony do Wołga Niżny Nowogród .. to apropo naszych rozważań o mknących kareirach byłych legionistów, mknących do celu niczym TGV tylko jakiż jest ten cel?:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Liverppol powinien prowadzić 2-0 i wtedy mogłoby być już nie tak kolorowo. A samo ciułanie punktów i wymęczone zwycięstwa są dla mnie nie do przyjęcia jeśli spojrzymy na City - ci jadą gdziekolwiek i tylko czekać aż się worek z bramkami rozerwie! Chelsea nie kibicuję (kiedyś lubiłem Tore André Flo i owszem:) City też nie więc w sumie zwisa mi ich los. Jednak wolę pięknie grających Toure, Navasa i Aguero! A niech tą ligę w końcu wygra Arsenal!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. No właśnie, powinien, ale nie prowadził. I przegrał. A właśnie takim ciułaniem punktów mistrzostwa się zdobywa. Zobacz Alexa, jakby przeanalizować wyniki Manu z mistrzowskich sezonów to się okaże, że oni wcale wybitnie z czołówką nie grali, bardzo nawet średnio grali. A Chelsea gra dodatkowo z czołówką arcywybitnie. Ja też wolę ofensywną grę, ale prawda jest taka, że i 1:0, i 6:0 jest za dokładnie tyle samo punktów. No, w Polsce kiedyś było inaczej, ale my wybitnymi innowatorami przecież jesteśmy.
    Edson - ale Legia niezłe interesy robi. Opyla chłopaków za niezły hajs, tamci odbębnią swoje kontrakty życia na ławce, albo i nawet poza nią, i wracają za damkę. Wprawdzie, jak ostatnio Janczyk, wracają z kilkoma kilogramami napojów wyskokowych więcej, ale co tam. Odbuduje się. U nas wiele nie trzeba, by być ligowcem. Handlować nie umierać! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dajcie spokój z polską ligą. teraz czytam że Stilic ma niby wrócić, Brożek strzela jak na zawołanie z potężną Macedonią i w ildze też łupie! Tutaj nic się kupy nie trzyma poza poziomem, który jest zbliżony do tej właśnie kupy;) Legia niby ma ambicje i chce, ale takiego chcenia to już było trochę i w LM nie gramy od niepamiętnych czasów. czy teraz Legia podbije Europę? watpię, a czy Legia zarabia i chce w ten sposób budować klub? Pewnie że 3 bańki za Furmana to dobra kasa, ale co dostaniemy w zamian? jedna wielka niewiadoma,a Vrdoljak (kopacz nad kopaczami) nadal gra w środku pola...

      Usuń
  8. no pewnie, że punkty są najważniejsze, ale grac powinni przede wszystkim dla kibiców. Jasne, że nikt nie będzie pamiętał stylu za 10 lat, ale dla mnie jako kibica ma to duże znaczenie. Dlatego tez wolę szejkowe City niż kacapowe Chelsea. Za oboma ekipami nie przepadam, więc jedyne co mnie skłania do oglądania ich meczów jest właśnie styl i przekonujące zwycięstwa, a nie wymęczone 1;0.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe z tym Stilicem. On naprawdę się wyróżniał na tle naszej szarzyzny. Świetny technicznie, z bardzo dobrą lewą nogą, podaniem nieszablonowym, dobrze bite wolne, rozgrywający pełną gębą. Asysty, gole, palce lizać. Jak dla mnie najlepszy w lidze wtedy tzw. playmaker. I co? Odchodzi na wygwizdowa jakieś i nawet tam nie może sobie poradzić gwiazda naszego kopactwa. A wróci i w Wiśle będzie się wyróżniał.

    OdpowiedzUsuń
  10. To wlaśnie charakteryzuje naszą lige, przypomnijcie sobie co robił Mila w Groclinie; ponad dzieśieć goli i ponad dziesięć asyst w ostatnim sezonie co poszedł do Austrii, do Austrii nie do Atletico i weryfikacja natychmiastowa. W polskiej lidze jeśli się wyróżniasz, robisz co chcesz zachód cie weryfikuje w moment. Po za Stiliciem wraca też Pawłowski, następny super młody talent i co i to co zwykle. Kopacze pierdoleni, opłacani sowicie, kilka godzin dziennie treningu, dupeczki, balety idzie później taki rozkkapryszony kopacz i odostaje na pierwszym treningu później jest tylko gorzej. Wolski kurcze chłopak wydawałoby się z talentem nie przeciętnym a życie mówi takich panów to mamy na pęczki w takiej serii A i należy pocekać, wróci następny.

    OdpowiedzUsuń
  11. Tym ciekawiej można patrzeć na Lewandowskiego, Błaszcykowskiego i Piszczka. Przy czym najtrudniej pewnie miał Błaszczykowski przechodzący z Wisły na poczatku nie miał tam kolorowo. do tego Piszcze z pomocnika na obrońcę, w Hercie nie szło a tu hasa jak antylopa. A jednak jest możliwe, że taki Lewandowski potrafi się wytrenować (bo jego postęp w zastawianiu piłki i w ogóle budowa ciała w proównainiu sprzed 2 sezonów to inna bajka) ale chyba nie jest możliwe jeśli jest się półgłówkiem bez szkoły dostającym 10-krotność krajowej za pracę poniżej jakiejkolwiek krytyki. i kto ma od nich wymagać profesjonalizmu skoro cała liga kopaczami stoi? no to zachód wymaga i odpadają chłopcy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ta trójka z Dortmundu zafałszowuje obraz. Bo oprócz nich (i bramkarzy) jest spalona ziemia. Nie ma nic. Kompletnie nic. Nie mówię tu o chłopakach, których kształcił zachód (Krychowiak, Salomon). Może będzie jakaś szansa dla tych, co uciekają zanim nadwiślańscy trenerzy wezmą ich w swoje ręce, Ci których "wypromowała" polska liga wracają natychmiast. Zarobieni, ale sportowo przegrani. Albo uświadomieni o miejscu w szeregu.

    OdpowiedzUsuń
  13. To też daje troszke do myslenia na temat poziomu sportowego najlepszej szkółki w Polsce. Najlepszej, może nawet jedynej bo o innej nie syszałem:) Sprzedaje L swoich młodych graczy za dobre pieniądze a kariery nie robi żaden. No chyba ze fantastycznie rozwijającą się karierą możemy nazwać zwiedzanie dalekich zakątków Rosji gdzie bliżej do Azji niż Europy, gdzie szybciej należy się spodziewać kolejnego zamachu na stadionie niż odwiedzin europejskich skautów z europejskiej czołówki. W jakim świetle stawia to szkółke Legii. Niby szkoli, niby sprzedaje, niby jak na polskie warunki to wszystko hula, czyżby?! Dlaczego żaden bohater okienka transferowego z Warszawy w następnym okienku nie ląduje gdiześ wyżej tylko spada w czarną dziure Mordoru. Dlaczego zamiast do Bundesligi Borysiuk idzie na jakieś zadupie. Jańczyk po niezłycjh młodzieżowych mistrzostwach z Rosji ląduje ...bez pracy. Dlaczego Fabiański nie gra, co się dzieje z Rybusem - niby gra niby dostał Merca ale jego statystyki są zawstydzające, Wolski nie gra wogóle i tak mogę wymieniac bez końca. Zaden kopacz sie nie broni, jakie swiadectwo wystawiają ci chłopcy najlepszej szkółce w Polsce?!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobre pytanie. Może im mniej Polaka (piłkarskiego) w Polaku tym dla Polaka lepiej. Wychodzi na to, że jeśli chcesz się rozwijać prawidłowo musisz spier... stąd jak najszybciej. Bo ta szkółka chyba faktycznie jest najlepsza jak na polskie warunki. Ale, no właśnie, jak na polskie.. I chyba tylko na polskie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszystko aktualne. Zwracam uwagę na wyniki Chelsea z czołówką. Z nikim nie przegrali na wyjeździe, teraz łupnęli City. U siebie też wszystko do przodu. Nikt tak nie gra szlagierów jak oni. Z City dwa zwycięstwa, z Manu wygrana i porażka. Terminarz mają bajkowy, Arsenal, Tottenham, Everton u siebie, Manchestery odbębnione, tylko wyjazd do Liverpoolu trudny. Przy kalendarzu Arsenalu - spacerki.

    OdpowiedzUsuń
  16. no wczorajszy mecz faktycznie pokazał po raz kolejny, że Mourinho to jednak potrafi ustawić drużynę pod przeciwnika. Wydawać się mogło, że rozjuszone City po stracie gola łupnie ich ostro a tu dupa. Chelsea wykorzystuje swoje wszystkie atuty (wczoraj akurat Hazard) w 100% i potrafi jeszcze "podeprzeć się" samym przeciwnikiem.mimo Wszystko wkurwia mnie niesamowicie aktorzenie Mourinho i cała aura. do tego jest jeszcze zdolny do stosowania przebiegłych środków i gry nie fair. Póki co w Chelsea jeszcze tego nie pokazał, ale rola Pepe jako bad boya w Realu była oczywista w meczach z Barca. On nie cofnie się przed niczym a tego nie popieram. trzymam kciuki za Arsenal (jak i za Atletico), przydałby się powiew świeżości na szczytach najlepszych lig europy. Tylko czy wielkie pieniądze na to na pewno pozwolą?

    OdpowiedzUsuń
  17. Potrafi grać mecze na szczycie jak nikt. W ogóle City łupie wszystkich, ale i Mourinho i Guardiola na Etihad dali Manuelowi lekcję futbolu. Można gdybać coby było, gdyby był Fernandinho i Aguero, ale wczoraj różnica była kolosalna i to Mou zrobił tą różnicę. A co Pepe to święta prawda, podobno (bo gdzieś czytałem, ale nie sprawdzałem) za Ancelottiego dostał tylko jedną żółtą kartkę, jak do tej pory.

    OdpowiedzUsuń