Dziś skończyło się głosowanie.
Wprawdzie do pierwszych piątek się nie dostał, zabrakło naprawdę niewiele, ale wynik imponujący - grubo ponad pół miliona głosów. Pospolite ruszenie Polaków się udało.
570 tysięcy głosów to więcej niż dostał:
- Chris Bosh, mistrz ligi z Miami
- Kevin Love, najgorętsze nazwisko lata
- Joakim Noah, najlepszy obrońca ligi ostatnich lat
- Paul Millsap i Al Horford z rewelacyjnej Atlanty
- Andre Drummond, tur z Detroit.
To tylko na jego pozycji. Bo więcej też niż:
- Kyrie Irving, cud rozgrywający z Cleveland
- Jimmy Butler - objawienie ostatnich tygodni
- Derrick Rose, supergwiazda z Chicago, MVP ligi
- Tim Duncan, legenda i mistrz ligi
- Kevin Durant - zeszłoroczny MVP
- Chris Paul - rozgrywający kompletny
- Damian Lillard - kompletny rozgrywający jutra
- Klay Thompson - fenomen z fenomenalnego Golden State
- Russell Westbrook - wiadomo
- Rajon Rondo - wiadomo
Więcej niż Nowitzki, Howard, czy genialny Kawhi Leonard bez którego San Antonio nie byłoby mistrzem.
Pewnie, głosowaliśmy plemiennie, nie dlatego, że faktycznie zasługuje na All-Star, tylko dlatego, że jest Polakiem. Wielu wyprzedzonych zagra jednak w Meczu Gwiazd, zostaną wybrani przez trenerów, Marcina nie wezmą, bo ze sportowego punktu widzenia nie zasługuje, nie ten kaliber, nie oszukujmy się.
Ale Marcin jest All-Star, bo zbudował przedsiębiorstwo Gortat Inc. Pracuje przy nim kilkanaście osób, to oni wykonują robotę marketingową; rozbujali głosowanie w social media wiedząc, że to zabawa na popularność, a nie wartość czysto sportową. Pracują przy wielu jego projektach społecznych, bardzo wartościowych projektach.
Gortat - to dziś w Stanach ogromna marka, którą Marcin (ze swoimi ludźmi) zbudował od podstaw. Charakterem, ambicją, inteligencją, klasą. To gracz, którego znają wszyscy, także poza parkietem. ESPN w Święta dał w szczycie oglądalności dokument właśnie o nim. Nie o Bryancie, czy LeBronie. O Gortacie.
To tak, jakby w Hiszpanii zamiast o Ronaldo, czy Messim rozmawiać o Cezarym Wilku.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz