środa, 25 lutego 2015

Monaco i plebs Ligi Mistrzów

Zaraz po grudniowym losowaniu 1/8 Ligi Mistrzów (o parze Arsenal - Monaco) napisało mi się mniej więcej tak:

"Wenger niby w kościele wymodlić chciał, żeby tym razem nie wpaść na silnych, bo niby zawsze wpadał i dlatego odpadał. Ale to zawsze tłumaczenie glinianych kolosów jest. Jak się jest dobrym, to się przechodzi każdego bez marudzenia, jak się jest słabym, to się wymyśla milion powodów, czemu się nim jest. I ten Arsenal jest od lat słaby, więc na kogo by nie wpadł - ten silniejszy. A jak się jeszcze nie umie nigdy grupy wygrać, to już w ogóle pod górkę potem. Więc tak się te ofermy z Londynu przez lata tłumaczyły - że pech. A ja bym im odpowiedział cytatem z Tarantino: - Jakbyście byli lepsi, to jeszcze byście żyli. Ale Arsenal – klub kuriozum – lepszy nie jest. To średniak europejski, by nie powiedzieć – słabiak. Więc raz, że żałosne to, że się cieszą, że mają Monaco. A dwa – to właśnie Monaco może się cieszyć, że ma Arsenal. Ja tam mówię, że Monaco Angoli wyeliminują. Tak zgodnie z tradycją, że 1/8 to wyżyny dla ludzi Wengera. I jego samego".

Nie sądziłem jednak, że sprawa będzie załatwiona już po pierwszym meczu.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz